Tym razem wyjątkowo zawieje chłodem na moim blogu! Kto obserwuje nasze podróże pewnie już się zdążył zorientować, że uwielbiamy przede wszystkim ciepłe miejsca. Ponieważ w tym roku prawie zupełnie ominęliśmy klasyczną zimę postanowiliśmy to nadrobić wybierając się z naszymi dzieciakami oraz rodzicami mojego męża w Alpy, w kwietniu, więc jak najwyżej, by jeszcze „złapać” śnieg.
Udało nam się! Dotarliśmy w Trzy Doliny do miasteczka Val Thorens położonego na wysokości 2300m n.p.m., które w drugiej połowie kwietnia leżało akurat lekko ponad granicą śniegu. Myślałam, że zobaczymy same resztki śniegu, a okazało się, że w połowie naszego pobytu zaczęło znowu sypać, a na trasy narciarskie spadł świeży puch.
Czy wartało dojechać aż tak wysoko? TAK!
Muszę przyznać, że znalezienie się w takim miejscu w pełni zimy, w kwietniu było bardzo ciekawym i fajnym przeżyciem! Dzieciaki miały super zabawę na śniegu, my mogliśmy pojeździć na nartach, podczas gdy teściowie zajmowali się chłopcami. Antoś szybko rozochocił się do narciarstwa na tyle, że w drugim dniu pobytu wypożyczyliśmy mu narty i sprzęt i zaczęliśmy go uczyć na nich jeździć. Sprawiało mu to mega frajdę i uważam, że wyjazd wykorzystał wspaniale, a pierwsze doświadczenia narciarskie ma już za sobą. Nie można się było spodziewać, że w ciągu kilku dni nauczy się jeździć, ale liczy się przygoda i frajda!
Wyjazd w Alpy w kwietniu okazał się trafionym pomysłem, bo:
-przede wszystkim było dość mało ludzi! Na pewno sporą zaletą było też to, że w Trzech Dolinach ruch narciarski rozkłada się na 600 km tras zjazdowych i dobrą organizację ośrodków, ale mimo wszystko trasy były zadbane, wyciągi dobrze ogarnięte i szybko działające, a wiele tras było pustych mimo dobrych warunków!
-mimo, że noclegi rezerwowaliśmy w ostatniej chwili (na 4 dni przed wyjazdem) w wielu hotelach były wolne miejsca noclegowe
-nadal wszystkie restauracje były otwarte (i te na stokach, i te w miasteczku). Samo miasteczko było też bardzo przyjemne do spacerowania z dziećmi, z wózkiem
-jako, że trafiliśmy na końcówkę sezonu ceny na pewno były już nieco niższe, a we wszystkich lokalnych sklepikach były wyprzedaże. To akurat bardzo mnie ucieszyło, bo okazało się, że zapomniałam moich spodni narciarskich. Nowe, prawie identyczne zdobyłam za 50% ceny 😉
-podczas gdy w Polsce pogoda nie mogła się zdecydować czy ma przybrać formę „letnią” czy „zimową” w Alpach wciąż nadal panuje zima! Jeśli nie musicie trzymać się sztywnych terminów urlopu/ferii szczerze polecam ominąć największe tłumy styczniowo-marcowe i wybrać się w kwietniu!
-mimo pokaźnej ilości śniegu świeciło słońce i było naprawdę ciepło i na stokach i w miasteczku! Pogoda sprzyjała spacerom, jeździe na sankach, narciarstwie! Nie musieliśmy wyposażać się w dodatkowe ogrzewacze i zarówno nam jak i dzieciom wystarczyło nam klasyczne wyposażenie narciarsko – zimowe.
Wyjazd w Alpy w kwietniu? Zdecydowanie tak – szczerze polecam!