Lazurowa woda, jasny piasek, bajeczne drinki… i małe dziecko. Czy na Malediwy wziąć ze sobą małego szkraba czy lepiej sobie odpuścić? Chętnie rozwieję Wasze wątpliwości.

Zdjęcie bez żadnej edycji, tam tak jest na serio! 🙂

Udało nam się polecieć na Malediwy kilka razy i przed zajściem w ciążę i w trakcie mojej drugiej ciąży i z dwójką maluchów. Kochamy te wyspy i jesteśmy pewni, że pokochacie je także i Wy jeśli dacie im szansę. Wiadomo, najłatwiej i najwygodniej odpoczywać we dwoje bez dzieci. Ale czy posiadanie dziecka oznacza, że musicie odpuścić takie kierunki i czekać lata, aby tam polecieć lub martwić się o dzieci zostawione setki kilometrów dalej? ABSOLUTNIE NIE!

Dla zastanawiających się jak ten wyjazd zorganizować i czy brać ze sobą dziecko mam kilka porad. Są one zawarte i w tym i w kolejnym wpisie, który możecie przeczytać TUTAJ. Mowa będzie o resortach, bo w zwiedzaniu „na dziko” lub w przemierzaniu lokalnych wysp nie mam doświadczenia.

Po pierwsze nie rozumiem czemu krąży opinia, że to kierunek wyłącznie dla dorosłych. Ja uważam, że to świetny kierunek dla rodzica z dzieckiem:

1. Nikomu nie przeszkadzacie (bo resorty są tak stworzone, aby każdy mial dużo prywatności),

2. Zazwyczaj w resortach jest zapewniona opieka dla dzieci: jest specjalne centrum zabaw, w którym są opiekunowie, którzy z chęcią zajmą się maluchem!

3. Nie musicie się bać, że dziecko wybiegnie na ulicę,

4. W atolach woda jest dość płytka, a zejście do wody nie jest strome,

5. W resortach często jest mnóstwo udogodnień dla najmłodszych podróżników, a obsługa jest miła i zazwyczaj wprost kocha dzieci. Pamiętajcie, że Malediwy to kraj muzułmański, a w tamtej kulturze ludzie bardzo lubią dzieci i są do nich przyzwyczajeni.

6. Zabierając dziecko w tak „egzotyczną” podróż pokazujecie mu świat, inną kulturę, zwierzęta, których nie spotka nigdzie indziej, rafy koralowe niejednokrotnie zaczynające się zaraz przy brzegu – więc nawet maluch może do nich dotrzeć… Mam wymieniać dalej? 😉

Moim zdaniem lecąc na Malediwy z dzieckiem o wiele lepiej wynająć chatkę na plaży (z basenem lub bez, to już zależy od Waszego budżetu), zamiast wynajmować domek na wodzie. Ta druga opcja oczywiście ma swój urok i niepowtarzalny charakter, ale z domku na wodzie maluch może spaść do wody, dlatego domek na lądzie wydaje mi się o wiele bezpieczniejszy. Zresztą osobiście i tak preferujemy domek na plaży, jest ciszej, bardziej prywatnie i ma się automatycznie swoją prywatną plażę.

Tak się wychodzi z domku (zazwyczaj nazywa się to „beach pool villa”. Tu akurat resort Kandima Maldives
Wyjście prowadzi Was prostu na plażę.
Tak wyglądało za to wyjście z domku na plażę (po lewej stronie między krzaczkami w resorcie Kudafushi Maldives.
I plaża w tymże resorcie. Czemu Was namawiam właśnie na opcję „beach villa”? Bo wychodzi taniej niż domki na wodzie, a zarazem jest bardziej komfortowa 🙂
A tak wygląda domek na wodzie, taras z basenem i z niego zejście do wody.
Resort Dusit Thani.
Zauważcie jak blisko jest jeden domek obok drugiego. Nie przeszkadza to, ale nie daje aż takiej prywatności jak domki na plaży.

W dodatku, aby dojść do domków na wodzie macie do przejścia bardzo dłuuugi pomost, który do nich prowadzi. Fajnie się po nim spaceruje, ale z domków o wiele szybciej możecie dotrzeć na lunch, obiad do restauracji, do których chodzicie kilka razy dziennie. Poza tym zazwyczaj po pomoście jest zakaz poruszania się na rowerach (więc opcja szybkiego transportu Wam odpada).

Na pomoście nie ma żadnych barierek, z pewnością tu na biegające dzieci będziecie musieli uważać.

Malediwy to kraj na prawie każdą kieszeń. Hoteli i wysp jest mnóstwo, a ich oferta jest różnorodna. Jak taką wycieczkę organizować? My skorzystaliśmy dwukrotnie z lokalnego (tamtejszego) biura podróży, którego właścicielką jest bardzo miła Dorota (tutaj link do jej strony: http://polkanamalediwach.pl/ ). Dorota wybrała resort zgodnie z naszymi preferencjami, na pewno lepiej niż zrobiłoby to zwykłe biuro podróży. Ale jestem pewna, że jakkolwiek tej wycieczki nie zorganizujecie, to i tak będziecie finalnie zadowoleni 🙂

I ostatnia rzecz, o której chciałam Wam powiedzieć czyli pogoda.

Dwa raz wyruszyliśmy na Malediwy pod koniec września (to końcówka pory deszczowej). Za pierwszym razem cały pobyt udał się wyśmienicie, a na niebie nie było ani jednej chmurki. Za drugim razem wyleczyliśmy się z organizowania podróży w porze deszczowej, bo mieliśmy na cały tydzień może dwa dni słonecznej pogody. A nie pokochacie tego kraju, gdy dni będą wyglądały tak:

Serdecznie Was zapraszam do przeczytania mojego kolejnego wpisu o podróży na Malediwy w ciąży, z dwulatkiem TUTAJ