Pierwszą planowaną wyprawą w ciąży były Wyspy Kanaryjskie, a dokładnie Teneryfa. Polecieliśmy tam w drugiej połowie lutego bezpośrednim lotem z Krakowa. Na wylot wypadł 12 tydzień mojej ciąży, czyli zaczynał się ogólnie uznawany przez lekarzy „ten bezpieczny czas” na wszelkie wyprawy. Czując się pełnoprawnie ciężarną i widząc już u siebie pierwsze krągłości, kupiłam ciążowe ubrania i wsiadłam na pokład samolotu…
Podróż przebiegła bez komplikacji mimo długiego lotu. 🙂
Chciałabym się przy tej okazji podzielić z Wami kilkoma rzeczami, na które warto zwracać uwagę lecąc samolotem w ciąży:
-częste popijanie wody – oczywiście zawsze należy pamiętać o dobrym nawodnieniu (a w ciąży to już must have), ale w tym czasie szczególnie chodzi o stałe nawilżanie śluzówki gardła, która wysuszona przez klimatyzacje bardziej naraża na ryzyko infekcji (a cały nasz system odpornościowy jest zachwiany w ciąży)
–landrynki/cukierki/guma do żucia – powód taki sam jak powyżej, czyli nawilżanie śluzówki, żucie sprzyja wytwarzaniu śliny. Możecie bezkarnie pozwolić sobie na te małe przyjemności
–wstawanie z miejsca, aby rozprostować nogi, pochodzić
–nie wstrzymywanie moczu (nie wiem czy wiecie, ale wstrzymywanie moczu również naraża nas na infekcje)
–wygodne ubrania, a szczególnie wygodne spodnie! U mnie lot samolotem stał się świetną okazją do przetestowana spodni ciążowych, które miały miejsce na „brzuszek” i nawet po kilku godzinach lotu nie opinały mnie
-pozwólcie sobie też na małe „conieco” i nie głodujcie przez całą drogę. Moja cała podróż od wyjścia z domu do przyjazdu do hotelu trwała ponad pół dnia i nie wyobrażam sobie, aby tak długo głodzić siebie i zarazem dzidziusia 🙂
Coś co baaardzo Wam polecam na Teneryfie to wynajem auta. My wynajęliśmy je już na lotnisku, nie było więc żadnego problemu ani niedogodności związanych z tułaniem się po lotnisku i z dojazdem do hotelu. Warto pozwolić sobie na ten komfort. Samochód był bardzo przydatny w podróżowaniu po całej wyspie, dzięki niemu mogliśmy dostosowywać się do mojego samopoczucia i potrzeb.
Pobyt zaplanowaliśmy w dwóch miejscach – najpierw zatrzymaliśmy się w bardzo kameralnym hotelu na północo-zachodnim krańcu wyspy o fajnej nazwie Melia Hacienda del Conde (jeśli chcesz się dowiedzieć o nim więcej, kliknij tutaj).
Z hotelu mieliśmy baze wypadową na północną strone wyspy, na której królują plaże z czarnym piaskiem, Santa Cruz del Tenerife oraz północno-wschodni obszar wyspy z przepięknymi widokami.
Na samym środku wyspy wznosi się wulkan, na który można podjechać z każdej strony, więc nasza pierwsza wycieczka tam odbyła się już wtedy. U stóp wulkanu zlokalizowana jest kolejka – gondola, dzięki której da sie dotrzeć prawie na sam szczyt. Niestety podczas naszego pobytu wycieczki były zawieszone ze względu na warunki pogodowe na szczycie.
Podjeżdzając pod wulkan trzeba przygotować się na wiatr i mróz, różnica temperatur wynosiła ok 10 stopni w porównaniu z wybrzeżem. Warto jednak ciepło się ubrać i zobaczyć księżycowy krajobraz u stóp Teide. Dla ciężarnej to wycieczka wymarzona, można spacerować, odpoczywać na kamieniach, a nawet urządzić piknik, o ile nie wieje (oczywiście jeśli nie przeszkadza Wam chłodny klimat).
Nasz drugi hotel znajdował się w Adeje (Jardin Tropical) – możecie o nim poczytać tutaj. Przy hotelu zaczynał się spacerownik, którym chodziliśmy na długie spacery. Adeje jest miejscem typowo turystycznym, pełnym dyskotek, knajpek, barów, sklepików z pamiątkami, więc na pewno nie da się tam nudzić. Nie są to do końca nasze klimaty, ale spokój odzyskiwaliśmy wypoczywając przy hotelu 🙂
Na Teneryfie jest wiele atrakcji, zaczynając od wodnych parków rozrywki, kończąc na możliwości wspinaczki na Teide. W ciąży na większość z tego nie mogłam sobie pozwolić, ale aby się nie nudzić wybraliśmy się do Mokey Park przy Adeje, gdzie zabawa jest dla tych najmłodszych, ale też i starszych. Za drobną kwotę przy wejściu warto nabyć jedzenie, aby potem do woli karmić małpy, ptaki, świnki morskie oraz lemury!! Dla tych ostatnich właśnie tam pojechaliśmy i nie żałujemy.
Myślę, że Teneryfa nikogo nie rozczaruje, bo jest to miejsce, gdzie każdy znajdzie coś dla siebie. Jeśli chodzi o pogodę, w lutym temperatura przy wybrzeży wynosiła między 18-24 stopnie, chodziłam głównie w luźnych bawełnianych spodniach i tshircie, zamieniając długie spodnie w południe na krótkie szorty. Wieczorami przydawał się sweter, więcej Wam nie potrzeba 🙂
I cóż, miało być o kierunkach, a opisałam tylko jeden… Kolejny znajdziecie w następnym wpisie! 🙂