Tytuł podpowiedział Wam już wiele. Szwajcarię wybraliśmy dlatego, że wydawała nam się osiągalnym kierunkiem wakacyjnym, poza tym dobrze znaliśmy miejsca, do których zmierzaliśmy (byliśmy w nich już wcześniej przed urodzeniem się Antosia). W dodatku udało nam się nieco zaoszczędzić śpiąc w kamperze – to dość opłacalna forma noclegu w Szwajcarii! 🙂
To będzie długi wpis, ale mam nadzieję, że dacie rade przez niego przejść! 🙂
Zacznę od tego, że nie jestem miłośniczką gór (a z pewnością nie pasjonuje mnie wspinaczka). Zazwyczaj o wiele chętniej wybieram nadmorskie klimaty. Jeśli czujesz to co ja – muszę Cię przekonać, że dla Szwajcarii warto zrobić jednak wyjątek. Jeśli natomiast kochasz góry, to nie muszę Cię do niczego przekonywać, po obejrzeniu kilku zdjęć z tego kraju, zakochasz się w nim bezpowrotnie!
Po drodze do naszego miejsca docelowego w Szwajcarii (Lauterbrunnen) zaplanowaliśmy dwa noclegi na campingu w pobliżu Lucerny.
Ponieważ nie było już wolnych miejsc na campingu, na którym nocowaliśmy poprzednim razem (i go bardzo polecamy Camping International Lido Luzern), wybraliśmy camping oddalony o około 20 minut jazdy autem od miasta. Podrzucam Wam jego nazwę, bo również był całkiem przyjemny: TCS Camping Buochs Vierwaldstättersee.
Naszym celem był spacer po przepięknej Lucernie, jednak po dojechaniu do Buochs okazało się, że znaleźliśmy się przy malowniczym Jeziorze Czterech Kantonów w pięknej, małej szwajcarskiej miejscowości wraz ze wszystkimi tego urokami. Ścieżki spacerowe prowadziły wzdłuż jeziora oraz do pięknie utrzymanego, cichego miasteczka, a dwa dni które mieliśmy tam spędzić wydawały się na to miejsce idealne. Spodobało nam się tam do tego stopnia, że zaczęliśmy się zastanawiać, czy warto w ogóle odwiedzać Lucernę, ale ostatecznie nie odpuściliśmy sobie tej wycieczki.
Co robić w Buochs?
- Możecie spacerować po okolicy!
- Możecie złapać mały statek w porcie i popłynąć do Lucerny.
- Możecie zrelaksować się nad jeziorem, które jest czyste i wcale nie takie zimne 🙂
- Ponieważ jesteście nad jeziorem, warto skorzystać z kajaków, łódek, canoe i innych atrakcji dostępnych w wypożyczalniach.
- Możecie wznieść się o poziom wyżej niż my i dotrzeć pieszo do miejsc zapierających dech w piersiach. My wykorzystaliśmy do tego nasze elektryczne hulajnogi (i gdy Antoś pozostał grzeczny z moją mamą przy campingu), pojechaliśmy z mężem tak wysoko jak zdołaliśmy. Na wzgórzach nad Buochs rozpościerają się prawdziwe szwajcarskie wsie, z krowami, traktorami, a także malowniczymi widokami.
- Możecie podjechać do Lucerny!
W Lucernie zaparkowaliśmy zaraz obok naszego poprzedniego campingu (Camping International Lido Luzern). Parking tam położony jest przystosowany do pozostawiania na nim kamperów. Bezpośrednio od niego, wzdłuż wybrzeża Jeziora Czterech Kantonów jest świetny deptak spacerowy, którym w około 30 minut dochodzi się do najpiękniejszego zakątka Lucerny (starego mostu). Bardzo polecam zrobić sobie właśnie taki spacer. Na deptaku powitają Was oswojone z turystami gęsi i kaczki.
Ani Buochs, ani Lucerna nie były jednak naszym miejscem docelowym. Cały tydzień postanowiliśmy spędzić w dolinie Lauterbrunnen. Mimo, że te miejsca dzieli od siebie tylko niecałe 1,5 godziny drogi autem, są zupełnie z innej bajki i o ile będąc w Buochs jest się w terenie górzystym, to przejeżdzając do Lauterbrunnen przenosisz się w prawdziwe wysokie góry (trzy- oraz cztero- tysięczniki). Dolina ta jest niezwykła. Jest w niej kilkadziesiąt wodospadów, część stałych, a część tworzących się jedynie po deszczach. Ścieżka spacerowa rozciągająca się przez dolinę jest asfaltowa (dlatego właśnie tam pojechaliśmy bez wahania z wózkiem) i w dodatku poruszać po niej mogą się tylko osoby niezmotoryzowane (więc nie musisz martwić się, że dziecko może wybiec na drogę!). Z jednej strony jest się na wsi – Lauterbrunnen to tereny rolne. A z drugiej strony odpoczywa się w pięknym wąwozie wśród gór, z którego można dojść gdzie dusza zapragnie, o ile macie siłę! 🙂
Jak udał nam się pobyt w Lauterbrunnen?
Po pierwszych dwóch dniach pobytu byliśmy zupełnie zdegustowani! Niestety, jak to często bywa w terenach wysokogórskich, pogoda zmienia się tam z minuty na minutę, więc nie do końca można wierzyć prognozom. Na nasze nieszczęście lało i wiało, więc nie sposób było wyjść na dłuższy spacer, a siedzenie z dzieckiem (które potrzebuje sporo atrakcji i przestrzeni) w kamperze na kilku metrach kwadratowych nie należało do najprzyjemniejszych wrażeń.
Muszę przyznać, że nawet w lecie w Lauterbrunnen potrafi być zimno, więc jeśli się tam wybieracie nie zapomnijcie o grubych skarpetkach, polarach i kurtkach przeciwdeszczowych. Na spacery mogą Wam się przydać także kalosze. Na takim wyjeździe zapewne spotkacie się z całą gamą pogodową, więc w Waszym bagażu powinny znaleźć się ubrania „na cebulkę” od lekkich t-shirtów aż po kurtki jesienne.
Nie poddaliśmy się jednak zupełnie 🙂 i przetrwaliśmy tą pogodę. Było warto!
Co udało nam się ostatecznie zobaczyć będąc w Lauterbrunnen?
- Podeszliśmy pod wodospad Staubbach. Wejście tam jest darmowe, podejście w górę trwa 15 minut i nie jest zbyt strome. Połowa drogi to betonowe schody, później krótki tunel, a reszta to mokre kamienne schody. Jeśli wybieracie się tam z dzieckiem, to da się to zrobić tylko zabierając ze sobą nosidełko lub chustę.
2. Wjechaliśmy pociągiem na Kleine Scheidegg, a następnie podeszliśmy pod północną ścianę góry Eiger.
Z Lauterbrunnen zaczyna się mnóstwo szlaków turystycznych. Pieszo jesteście w stanie dość bardzo wysoko, jednak nie wszędzie. Dla najodważniejszych i zaprawionych w górskich wędrówkach podróżników jest świetna trasa prowadząca aż pod lodowiec i północą ścianę Eiger.
Ponieważ tak z dzieckiem jest o wiele wygodniej, zamiast ponad 4-godzinnej wyprawy spacerem, wybraliśmy 50-minutowy przejazd pociągiem. Z dworca w Lauterbrunnen odjeżdzają pociągi w różnych kierunkach. Jeden z nich – który bardzo polecamy, jedzie przez Wengen, następnie przez Kleine Scheidegg (wykupując wyjazd dalej na tej stacji jest przesiadka), zatrzymuje się dalej pod Eigerem (przystanek Eigergletscher) i wjeżdza w tunel w górach. Ostatecznie dociera do Jungfraujoch. Odjazdy są średnio co 30 minut. Niestety ceny przejazdów w Szwajcarii nie należą do najtańszych, a wręcz powalają, jednak doszliśmy do wniosku, że krajobraz na górze jest warty poświęcenia swoich oszczędności.
Czego się spodziewać na Kleine Scheidegg? Jest tam kilka restauracji (ze szwajcarskimi cenami, więc jeśli nie chcecie zaszaleć to polecam wziąć własny prowiant) i szlaki prowadzące dalej. Z pewnością startując z Kleine Scheidegg spotkacie się z łagodniejszymi trasami niż startując z Lauterbrunnen. Największa różnica wysokości będzie już wtedy pokonana. Idąc w stronę Eigergletscher napotkacie przepiękne jeziorko oraz malutkie muzeum poświęcone zdobywcom Eigeru. Jeszcze wyżej spotkacie krowy, bardzo przyjaźnie nastawione do turystów.
Wcześniej wspomniałam Wam też o Jungfraujoch. To najwyższa stacja kolejki w Europie, usytuowana w przełęczy pomiędzy szczytami Monch i Jungfrau. Znajduje się na wysokości 3454m.n.p.m. Niestety nie ma jak do niej dojść pieszo, więc jedyną możliwością jest wyjazd kolejką. Kosztuje on dużo więcej niż wcześniej opisywane bilety, ale jeśli jesteście tą atrakcją zainteresowani – weźcie pierwszy poranny wjazd, bo jest on najtańszy, a zarazem będzie najmniej ludzi. Nam udało się do Jungfraujoch dojechać kilka lat temu i było ciekawie, ale nie uważam, że bilety były warte swojej ceny. Z czystym sumieniem możecie więc pozostać pod Eigerem.
3. Wjechaliśmy na Schilthorn – nie tylko po to aby zobaczyć atrakcje związane z agentem 007 – Jamesem Bondem 🙂
Niestety wyjazd tam średnio nam się udał, ze względu na duże zachmurzenie. Tylko na chwilę szczyty się odsłoniły i naszym oczom ukazał się zachwycający widok. Atrakcje związane z Bondem z pewnością zaciekawią jego fanów (my nimi nie jesteśmy). Była to dość fajna atrakcja, ale uważam, że jeśli stoicie przed dylematem finansowym gdzie najbardziej warto dotrzeć to zdecydowanie polecam jednak Kleine Scheidegg i Eigergletscher.
Akurat na Schilthorn wyjechaliśmy bez Antosia, pozostał on na spacerze z moją mamą w dolinie. Nie byłoby większego problemu z wózkiem, bo sama stacja jest dostosowana do wózków, a poza nią za dużo tam nie ma do zobaczenia (oprócz pieszej wspinaczki). Wyjeżdzając do góry aż 3 razy zmienia się wagonik kolejki linowej i jest duża różnica wysokości i ciśnienia. Wyjazd może być mało przyjemny dla małego dziecka.
4. Polecieliśmy na paralotni!
Jeśli jesteście na tyle odważni – bardzo polecam. Szwajcaria to wymarzone miejsce na ten sport, jest tam przepięknie. W Lauterbrunnen bez problemu odnajdziecie lokalne firmy oferujące swoje usługi.
5. Wyjechaliśmy kolejką linową ponad Lauterbrunnen – do Winteregg. Średnio to polecamy, widok ciekawy, ale wcześniej już widzieliśmy lepsze. Przy ścieżce nic się nie dzieje, raz na jakiś czas przejeżdża ciuchcia do Murren.
6. Atrakcja z poprzedniego wyjazdu – widzieliśmy Trümmelbachfälle, wodospady w skałach, niedaleko Lauterbrunnen, które polecamy dla osób lubiących jaskinie, z większymi dziećmi.
Szwajcaria to uroczy kraj, otwarty na turystów, ale nie zbyt zatłoczony. Odnajdziecie w nim przepiękną naturę i miłych ludzi, ale też niestety wysokie ceny. Nas zachwycił, chętnie tam wrócimy.
Ceny większości produktów w porównaniu do cen w Polsce są o wiele wyższe i jeśli podróżujecie autem, to możecie trochę suchego prowiantu zabrać z Polski. W podobnej cenie co w Polsce kupicie za to makaron i sosy Barilla 😉
Poniżej prezentuje jeszcze przykładowe ceny akcesoriów dziecięcych w markecie w Lauterbrunnen.
Jeśli jesteście zainteresowani wyjazdem do Szwajcarii polecam Wam też bloga Our Little Big Adventures, tak się złożyło, że byliśmy w podobnym czasie w sąsiadujących ze sobą miejscach w tym rejonie. Podrzucam Wam link do ich strony – kliknijcie TUTAJ
A jeśli macie jakieś pytania, zadawajcie je śmiało! 🙂
Nasza lista marzeń – cele podróżnicze, czyli czego możecie się spodziewać na blogu w przyszłości
[…] Szwajcaria – TUTAJ […]