Kiedyś wpadła mi w oko nazwa „Oman jedyny kraj na O” – sprawdziłam i okazało się to prawdą! A zdjęcia z Omanu, jakie zobaczyłam przy okazji poszukiwań, tak bardzo utkwiły mi w pamięci, że byłam przekonana, że kiedyś tam polecimy! No i udało się, w dodatku już dość dawno temu, bo Antoś miał wtedy 2 latka, a drugi synek był w połowie drogi na świat 🙂
Do Omanu zawitaliśmy podczas naszego 1,5 miesięcznego wyjazdu na Bliski Wschód, na przełomie listopada i grudnia. Jak pewnie zauważyliście, na blogu przeważająca część wpisów dotyczy Emiratów Arabskich. Nasz wyjazd rozpoczęliśmy i tym razem od Emiratów, by po miesiącu spędzonym w Dubaju, Abu Dhabi i okolicach polecieć do Omanu.
Podróż z Dubaju do Omanu jest możliwa zarówno samochodem (zajmuje to ok 4,5 godziny jazdy) jak i samolotem. Codziennie jest mnóstwo połączeń lotniczych, a lot jest szacowany na nieco ponad godzinę. Ponieważ chcieliśmy skrócić podróż do minumum wybraliśmy połączenie samolotem. Mimo, że sam lot był faktycznie krótki, to cała podróż z hotelu w Dubaju do hotelu w Omanie zajęła ponad pół dnia. Najdłużej zajęła przeprawa przez gigantyczne lotnisko w Dubaju, na którym trzeba się pojawić z odpowiednim wyprzedzeniem, do czego dochodzi także nadanie bagaży, opóźnienia w wylocie, a następnie kolejki do uzyskania wstępu do Omanu. Od razu nadmienię, że nasza podróż odbyła się w czasie jeszcze „pocovidowego szaleństwa”, więc wszelkie procedury odbywały się dwukrotnie, najpierw by uzyskać wizę, później by okazać wszystkie wymagane dokumenty zdrowotne. Aktualnie z tego co czytałam wjazd jest uproszczony, szczególnie dla osób, które wyjeżdżają turystycznie na okres krótszy niż 14 dni – wtedy do wjazdu nie potrzeba wizy, a wymagane będzie jedynie potwierdzenie rezerwacji hotelu, dowód ubezpieczenia zdrowotnego oraz bilet powrotny (to informacje prostu ze strony GOV.PL (02.2023).
Mimo tego, że z niecierpliwym dwulatkiem i drugim bobasem w brzuchu nie było to tak łatwe jak mieliśmy nadzieje, że będzie, DALIŚMY RADE! Gdy tylko wyszliśmy z lotniska prawie wszystko okazało się już łatwe i przyjemne 🙂 Bezproblemowo taksówką dotarliśmy do malowniczo położonego hotelu, który serdecznie Wam polecam (Al Bustan Palace, Ritz Carlton). Jest on położony 30 minut od lotniska, a zarazem 15-20 minut drogi od miejsc w stolicy (Muskacie), które można by zwiedzić. Hotel położony jest u stóp pasma górskiego Al-Hajar, w przepięknej zatoce, spokojnej i bezpiecznej dla dzieci. Wokół hotelu była też masa atrakcji dla najmłodszych, więc nikt się nie nudził. Spędziliśmy tam kilka dni, głównie odpoczywając i ciesząc się widokami.
Zwiedzanie Muscatu było dla nas dość trudne, więc mimo szczerych chęci odpuściliśmy to tym razem. Dotarliśmy jedynie do punktu widokowego na miasto, ale mimo, iż był już grudzień, wciąż było za gorąco by zwiedzać inne atrakcje i chodzić po mieście z małym dzieckiem i w ciąży. Miasto wydawało się zatłoczone, z architekturą w typowym w arabskim stylu, ale było jednocześnie dość zadbane. Na pewno przynajmniej na pozór nie można było odmówić mu fajnego klimatu i miłej atmosfery.
Jednak do Omanu często podróżuje się po coś innego niż zwiedzanie miast! Mnóstwo ludzi wybiera się w góry, by zobaczyć piękne góry, zobaczyć przepiękne wadi i kaniony, których jest kilka oraz pospacerować w naturze. Oman jest niezwykły i niesamowicie różny niż Emiraty. Klimat w Omanie też jest inny, a wszystko to sprawka gór, które oddzielają te dwa kraje. Oman jest zielony, dziki, a jednocześnie bardzo zapraszający. Wadi, niestety widziałam tylko na zdjęciach, ale naszym marzeniem jest tam wrócić. Pojechaliśmy jednak w góry i był to kulminacyjny punkt naszej podróży. Zarezerwowaliśmy nocleg w jednym z najwyżej położonych hotelów na Bliskim Wschodzie – Anantara Al Jabal Al Akhdar. Wynajęliśmy auto i w ciągu 2,5 godziny dotarliśmy z wybrzeża do totalnie innej krainy, nie z tej ziemi! Na myśl o widokach, które tam podziwialiśmy do tej pory zapiera mi dech w piersiach!
Ostatnie 30-40 minut jazdy autem to była ciągła wspinaczka w górę. Każde auto wjeżdżające w góry jest „legitymowane” przez strażnika, a dotrzeć tam można tylko z napędem 4×4. Droga nie jest zła, ale bardzo kręta. Jak jednak widzicie, nawet dwulatkowi się ona udała bezproblemowo 🙂
To co nas zdecydowanie zaskoczyło to bardzo duża różnica temperatur między wybrzeżem, a górami. Nagle z upalnej letniej pogody zrobiło się bardzo rześko w ciągu dnia i chłodno w nocy. Widzieliśmy, że będzie o wiele chłodniej, ale mieliśmy jedynie jesienne kurtki, a niejednokrotnie i w nich było zimno, bo temperatura po zachodzie słońca i wieczorną porą spadała do zaledwie kilku stopni.
Kolejną zaskakującą rzeczą (ale tym razem miło) była omańska gościnność! Pewnego dnia wybraliśmy się na pieszą wycieczkę po okolicy. Dotarliśmy do małej zabytkowej wioski, w której jeden z domów był przygotowany do zwiedzania dla turystów. Mieliśmy ochotę do niego wejść i zwiedzić, ale okazało się, że wstęp jest płatny. Nie mieliśmy przy sobie żadnej gotówki, więc podziękowaliśmy gospodarzowi i już zaczynaliśmy odchodzić, gdy podszedł on do nas i zaproponował, że chętnie oprowadzi nas za darmo, bo zależy mu na pokazaniu swojego dziedzictwa i zarazem domu, który w rękach jego rodziny jest od pokoleń. Pokazywał nam każdy pokój i opowiadał co dawniej w nich się znajdowało i jak żyła tamtejsza rodzina. Na koniec zaprosił nas na taras, opowiedział o okolicznych uprawach róż (z których produkowano wodę różaną), a następnie nas poczęstował zarówno kawą jak i wodą różaną i daktylami. Było to przeurocze i miłe z jego strony.
Oman miło zapadł nam w pamięci. Mamy spory niedosyt zwiedzania, ale jesteśmy pewni, że tam wrócimy i to najpewniej w bardzo niedalekiej przyszłości. Jest blisko Emiratów, a jednocześnie jest w nim zupełnie inaczej, przez co to świetny kierunek i dla tych, którzy kochają Bliski Wschód i dla tych, którzy kochają wędrówki, kaniony i naturę. Śledźcie mojego bloga, a z pewnością już niedługo podzielę się z Wami relacją z Muskatu oraz omańskich wadi!